Maya uśmiechnęła się nieznacznie. Odwróciła wzrok od
całującej się pary i spojrzała na Arthura.
- Owszem. Przespaliśmy się – odpowiedziała zmęczona.
Po co miała to ukrywać? I tak to nie miało żadnego znaczenia.
Harry wszystko wypaplał, a każdy dodał swoje trzy grosze. Maya była zawiedziona
i zraniona, a już wcześniej przeczuwała, że tak to się skończy, ale mimo
wszystko zagłuszała ten głos, który mówił, że Harry to zły pomysł. Tyle osób ją
ostrzegało przed nim. Nawet Jane! Która na jej oczach się z nim obściskiwała. A
teraz jest już za późno. Harry dopiął swego. Wykorzystał ją.
Po chwili rozległ się
dzwonek na lekcję, który wytrącił dziewczynę z rozmyślań.
- Chodź.
Arthur złapał ją za ramię i pociągnął w stronę sali. Weszli
do pomieszczenia i usiedli na swoim
miejscu z tyłu sali. Do klasy wszedł Pot–man, a zaraz po nim Jane z podbitym okiem – które nieskutecznie maskowała
makijażem – i oczywiście Harry. Spojrzał na nią , a Maya od razu odwróciła od
niego wzrok i zapatrzyła się w widok za oknem.
Moment później ktoś nad nią chrząknął. Spojrzała w górę.
Przed jej ławką stał Kligins.
- Gdzie twoja praca? – zapytał niecierpliwie.
Wypracowanie, które zadał trzy tygodnie temu. Szlag.
Mimo, iż nie podnosił rąk do góry, to i tak wokół jego pach
odznaczały się plamy potu. Koleś, przebierz się, umyj, cokolwiek – pomyślała.
- Nie mam – powiedziała. – Zapomniałam.
Westchnął niezadowolony i poszedł zbierać kolejne prace.
Maya zwiesiła głowę. To wypracowanie stanowiło pięćdziesiąt
procent oceny rocznej, a nienapisanie jej – zważywszy na oceny Mayi – równało
się ze szkołą letnią. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?
Do końca lekcji siedziała w paskudnym humorze. Wiele razy
miała ochotę podejść i nabluzgać na Harrego, albo nawet przejść do rękoczynów,
ale się powstrzymała. Już i tak była na językach całej szkoły. Nie chciała im
dawać kolejnego powodu do plotek.
Po dzwonku zabrała swoje rzeczy i wyszła z sali. Przy
drzwiach czekał na nią Styles.
- Musimy porozmawiać – powiedział łapiąc ją z rękę.
Maya wyszarpnęła się z jego uścisku i spojrzała na niego
oburzona.
- Nie mamy o czym rozmawiać, nie sądzisz? – wysyczała. – Już wystarczająco
powiedziałeś – dodała.
Chciała go wyminąć, lecz ten zagrodził jej drogę.
- Nie ja rozpuściłem te cholerne plotki – powiedział
podnosząc głos.
- A ciekawe kto? Przecież byliśmy tam sami! – Zaśmiała się. –
A nie, przepraszam. Było nas więcej i każdemu kolesiowi dałam się przelecieć –
dodała coraz bardziej rozdrażniona.
- To nie ja! – warknął. – Czemu miałbym to robić?
- A dlaczego nie?! – krzyknęła. Ludzie wokół spoglądali na
nich z ciekawością. Szykowała się dla nich kolejna sensacja. Kłótnia kochanków!
Już nie patrzyła na innych. Miała dość i nie zważała na to co mówi. – Czemu to cię w ogóle rusza? Masz co
chciałeś. – Zaśmiała się. – Teraz masz wyrzuty sumienia? Teraz ci zależy? Trzeba
było o tym pomyśleć kiedy postępowałeś tak z pierwszą dziewczyną! A teraz masz
ich na koncie dwadzieścia! Dwadzieścia! I czemu? Bo jesteś popieprzony! Kto
normalny tak postępuje?! Czym one ci zawiniły?! Jesteś chory!
- Maya…
- Nie! – krzyknęła. – Zaufałam ci, a ty to wykorzystałeś!
Żałuję, że cię poznałam!
Stali jeszcze przez chwilę i wpatrywali się w siebie. Każde z
nich było wstrząśnięte. Maya, że w końcu mu wygarnęła. Harry, że ktoś mu
wygarnął. I to z jakim przytupem!
Wymusiła uśmiech i z uniesioną głową ruszyła korytarzem w
stronę stołówki. Nie rozpłaczę się, nie
rozpłaczę się. Nie na ich oczach. Nie dam im tej satysfakcji – powtarzała w
myślach.
Do końca lekcji każdy ją wytykał pacami. Już nikt się z tym
nie krył. Otwarcie o tym rozmawiali, mimo, że była w pobliżu. A Maya? Maya się
uśmiechała.
- Dobrze ci tak.
Właśnie wychodziła ze szkoły. Odwróciła się. Tess się
zaśmiała.
- Miło? – spytała. – Przyzwyczajaj się.
- Śmiało. Dobij mnie – powiedziała zrezygnowana.
- Nie muszę. On zrobił to za mnie – dodała i odeszła.
Maya wróciła do domu. Chciała pójść do pokoju i się zamknąć.
Odpocząć. Odetchnąć. I w końcu się rozpłakać.
- Musimy porozmawiać.
Margaret była w kuchni. Właśnie przyrządzała obiat. Miała na
sobie dżinsy i bawełniany sweterek.
- Dzisiaj dzwonili do mnie ze szkoły – zaczęła i spojrzała na
nią. – Powiedzieli mi, że nie przyniosłaś wypracowania, które w dużej mierze
wlicza się w końcową ocenę. Mało tego. Prawdopodobnie będziesz musiała
uczęszczać do szkoły letniej. Wytłumaczysz mi to?
- Zapomniałam napisać – mruknęła. – Jutro pójdę do Kliginsa i
z nim porozmawiam. Napiszę to na drugi termin.
Pani Greer patrzyła na
nią przez dłuższą chwilę.
- Stało się coś? – spytała w końcu.
- Co? Nie. – odparła pośpiesznie. – Jestem zmęczona i chciałabym pójść do
swojego pokoju.
- Jeśli coś jest nie tak, możesz mi powiedzieć. Możesz mi
zaufać.
- Wszystko w porządku. – Wysiliła się na uśmiech. – Jak coś
się stanie to będziesz pierwszą osobą, która się dowie – zapewniła.
- Dobrze więc – powiedziała powracając do gotowania. – Napisz
wypracowanie.
Maya ruszyła w końcu do pokoju. Do upragnionego spokoju.
Niestety na schodach prawie wpadła na Conora.
- Uważaj – warknął chłopak. – Och, to ty – dodał, kiedy
zorientował się na kogo wpadł. – Wszystko w porządku?- spytał przyglądając się jej badawczo.
- Nie! Nic nie jest w porządku – wybuchła. – Czemu każdy musi
mnie o to pytać? Mam napisane na czole „chodząca porażka”, czy co?
- Spokojnie. – Uniósł ręce w obronnym geście. – Nie chciałem
cie wkurzyć.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinnam na ciebie naskakiwać –
zaczęła. – Po prostu nie mam humoru, a co chwilę na kogoś wpadam. Nie mam
ochoty z nikim rozmawiać – dodała.
- Jasne. Już cię zostawiam – powiedział. W połowie schodów
zatrzymał się. - Niektórzy ludzie to naprawdę
straszliwe świnie. Kto wie komu można
ufać?
Uśmiechnął się szelmowsko i chwilę później zniknął jej z oczu.
O co mu do cholery chodziło?
Maya leżała na podłodze i wpatrywała się sufit. Po powrocie
ze szkoły zamknęła się w pokoju i w końcu pozwoliła sobie odetchnąć. Nieszczery
uśmiech zszedł jej z twarzy, a po jej policzkach spływały łzy. Wyciągnęła telefon.
Po trzech sygnałach odebrał.
- Hej – zaczęła niepewnie. – Masz ochotę gdzieś wyskoczyć?
Może się upić, co? Przepraszam, że do ciebie dzwonię, ale nie wiem do kogo mam
się odezwać.
- Będę za dwadzieścia minut.
Hejka! Na tą chwilę nie będę się rozpisywać. Zaraz muszę lecieć do szkoły, ale jak wrócę to dopiszę co nieco. Dowiecie się między innymi czemu rozdział dzisiaj, a nie wczoraj. Jest niespodzianka związana z nową częścią opowiadania. No i cóż. Przepraszam za błędy. Miłego dnia! Całuję :*
*** Jestem z powrotem. Co myślicie o nowym rozdziale? Wierzycie, że to Harry się wygadał? A może ktoś inny wiedział? I jak myślicie, do kogo zadzwoniła Maya? ........ Rozdział dzisiaj nie wczoraj, ponieważ wczoraj ślęczałam nad zwiastunem do drugiej części, która niebawem nastąpi. Zrobiłam dwa zwiastuny. Straciłam poczucie czasu i nie dokończyłam rozdziału, ale za to dzisiaj przed szkołą go skończyłam. I żebyście nie były złe za opóźnienie, mała niespodzianka, wrzucam ww zwiastun (drugi wrzucę później) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Czekam na Wasze opinie dotyczące rozdziału i zwiastuna.
A na wasze blogi wpadnę w tym tygodniu :*
Następny w piątek.
Kocham Was dziubki <3
*** Jestem z powrotem. Co myślicie o nowym rozdziale? Wierzycie, że to Harry się wygadał? A może ktoś inny wiedział? I jak myślicie, do kogo zadzwoniła Maya? ........ Rozdział dzisiaj nie wczoraj, ponieważ wczoraj ślęczałam nad zwiastunem do drugiej części, która niebawem nastąpi. Zrobiłam dwa zwiastuny. Straciłam poczucie czasu i nie dokończyłam rozdziału, ale za to dzisiaj przed szkołą go skończyłam. I żebyście nie były złe za opóźnienie, mała niespodzianka, wrzucam ww zwiastun (drugi wrzucę później) Mam nadzieję, że wam się spodoba. Czekam na Wasze opinie dotyczące rozdziału i zwiastuna.
A na wasze blogi wpadnę w tym tygodniu :*
Następny w piątek.
Kocham Was dziubki <3