Wszyscy z niecierpliwością wpatrywali się na dziewczynę,
która kurczowo zaciskała palce wokół szklanki z alkoholem.
Czemu trafiła do Margaret?
Nie chciała odpowiadać na ich pytanie, ale nie było już
odwrotu. Niepotrzebnie wkręciła się w tą głupią gierkę. Niepotrzebnie sięgnęła
po alkohol.
- Wraz z moim byłym chłopakiem zostaliśmy skazani za
nieumyślne spowodowanie śmierci – wykrztusiła w końcu. – On został skazany na
rok odsiadki, a mnie sąd chciał wysłać do poprawczaka, ale jednak wylądowałam
tutaj – dokończyła szybko i upiła spory łyk trunku.
Nikt się nie odzywał. Nikt nie spodziewał się takiej
odpowiedzi. Wszyscy mieli zwieszone głowy, oprócz Harrego. Chłopak przyglądał
jej się w zamyśleniu.
- A wy? – spytała lekko podłamanym głosem.
Tess odstawiła butelkę piwa i zaczęła podwijać rękawy bluzy.
Westchnęła z niechęcią i pokazała Mayi nadgarstki i przedramiona. Skóra Tess
była cała poraniona. Wszędzie były blizny od samookaleczenia się.
Mayi zrobiło się smutno. Ciągle jej się wydawało, że Tess
jest pogodną, pełną życia, kochającą teatr dziewczyną. Myliła się.
- Nie wiedzieli co ze mną zrobić – odparła patrząc jej w
oczy.
- Dlaczego?
- Kiedy nie wytrzymuję, wtedy to przynosi mi ulgę.
Uśmiechnęła się niepewnie i z powrotem zakryła blizny.
- Ja byłem powiązany z narkotykami – odparł Conor.
Maya przemyślała każde słowo. Nigdy nie zastanawiała się
czemu oni się tu znajdują.
Uniosła głowę i napotkała wzrok Harrego.
- A ty?
- Kradzieże, rozboje, nielegalne wyścigi i dotkliwe pobicie
jednego gościa. – Ostatnie słowa powiedział ze złością.
Maya spuściła wzrok. Z siłą walczyła, żeby się nie rozpłakać.
W pokoju panowała cisza i nieprzyjemne napięcie.
- To by było chyba na tyle – odparł nagle Harry.
Maya nie była wstanie na niego spojrzeć.
- Ja spadam – dodał.
Wstał z ziemi i wyszedł. Wraz za nim wyszli pozostali
zostawiając dziewczynę samą w pokoju gościnnym, w którym teraz spała.
Zakryła dłońmi usta, a po jej policzkach spłynęły łzy.
Wyszedł z pokoju i odetchnął niepewnie. Zeszedł na dół, a
następnie wyszedł na ganek. Oparł się o balustradę i zamknął oczy. Przetarł ze
zmęczeniem kark i westchnął.
-Kurwa mać.. – mruknął do siebie.
- Zerwijmy zakład.
Harry spojrzał w stronę drzwi, gdzie stał Conor. Przyglądał
się chłopakowi z zamyśleniem.
- Co?
- Słyszałeś. Zerwijmy zakład. Mam już dość – powiedział. –
Dam ci te pięć dych tylko se odpuść.
- Myślisz, że chce kasę? Wsadź se ją w dupę – warknął. – Już
nawet nie chodzi o zakład. Chcę Mayę. I ją zdobędę.
Obudziło ją pianie koguta, hałas i krzyki domowników. Maya
uniosła głowę z niebywale miękkiej poduszki i rozejrzała się dookoła.
- Co do cholery? – mruknęła do siebie i ponownie opadła na
posłanie.
Nie minęło pięć minut, a do pokoju wpadł rozbawiony Harry.
- Wstawaj! – krzyknął i zsunął z dziewczyny kołdrę.
Maya jęknęła i próbowała odebrać skradzione ciepło, lecz na
próżno.
- Harryyyyy… - warknęła niezadowolona.
- Co jest kotek? Czyżbym cię zdenerwował? – przekomarzał się.
- Daj mi spokój, Styles! – krzyknęła.
- Przykro mi, ale nie dam ci spokoju – odparł spokojnie i
usiadł na skraju łóżka.
I w tym momencie Maya zerwała się z łóżka i zaczęła gonić
Harrego, który w ostatniej chwili wybiegł z pokoju. Zbiegli po schodach i
skierowali się w stronę kuchni. Na zakręcie Harry nie wyrobił i pośliznął się
na mokrej powierzchni. Zaczął machać rękoma próbując złapać równowagę, ale było
za późno. Runął na ziemie. Maya, która za nim biegła także się poślizgnęła.
Zamachała rękoma i upadła obok chłopak, który zanosił się śmiechem. Dziewczyna
niewytrzymała i zaczęła się śmiać razem z nim.
- Ile razy powtarzałam, żeby nie biegać po domu? – usłyszeli.
– Jeszcze o tak wczesnej porze! Kto by pomyślał?
Z kuchni wyszła starsza kobieta o siwych włosach. Miała na
sobie różową sukienkę, która podkreślała jej drobne ciało.
- Przecież mogliście sobie głowy porozbijać. To jest
nieodpowiedzialne! Już dzieci lepiej się zachowują – narzekała. – I ty
Haroldzie tak demoralizujesz naszą nową podopieczną?
- Ciociu Glendo, tylko się wygłupialiśmy – odparł Harry
podnosząc się z ziemi.
Podał rękę Mayi i pomógł jej wstać.
- Choć dziecko. Pokażę ci gospodarstwo - powiedziała do dziewczyny.
- Nie trzeba. Właśnie chciałem jej wszystko pokazać – wtrącił
Harry.
Kobieta spojrzała na niego nieufnie.
- Dobrze – westchnęła. – I pamiętajcie o obowiązkach.
- Dobrze ciociu – odparł. – Chodź.
- Muszę się przebrać – odparła Maya.
- A nie możesz iść tak? – spytał, gdy gospodyni zniknęła w
kuchni. – Mi odpowiada twój strój.
Spojrzał na dziewczynę, która miała na sobie tylko przydługą
i rozciągniętą koszulkę, która sięgała do połowy jej ud. Maya speszona
zaciągnęła koszulkę jeszcze niżej.
- Zaraz przyjdę – powiedziała i ruszyła z powrotem na górę.
Właścicielami gospodarstwa byli państwo Lightwood. Glenda i
Samuel byli małżeństwem od ponad trzydziestu lat i nadal nie mieli siebie dość.
Kochają naturę i zwierzęta, i właśnie dlatego postanowili założyć gospodarstwo.
W wakacje, ferie i inne wolne dni pani Greer przyjeżdża na gospodarstwo i wraz
z podopiecznymi pomagają Glendzie i Samuelowi przy pracy. Maya poznała
małżeństwo zaraz po chrzcie bojowym. Okazali się wspaniałymi i gościnnymi
ludźmi. Przyjęli dziewczynę czule, jakby była ich córką. Resztę podopiecznych
już wcześniej poznali, tylko Maya była nowym rodzynkiem. Dziewczyna myślała, że
Molly, Niall, Zayn, Liam i Rufus to ich dzieci,
ale okazało się, że jest to grupka ludzi, którzy pracują po szkole u
państwa Lightwood.
Wraz z Harrym obeszli całe gospodarstwo. Mimo, że Maya wciąż
była na niego zła, to próbowała to ukryć, zważywszy na fakt, że chłopak
wyjątkowo jej nie docinał i nie próbował nawet flirtować. Zachowywał się
normalnie, jakby nie było żadnego zakładu. Dziewczynę wciąż zastanawiał powód
tej zmiany. I nie była do końca pewna czy to dobrze wróży. Obawiała się, że
Harry znowu wymyślił jakiś iście szatański plan, żeby ją zdobyć.
- No i na tyle. Widziałaś wszystko – powiedział zatrzymując
się przy stajni. – Wraz z Conorem wyprowadzicie konie i wyczyścicie boksy.
- A ty? – spytała.
- Co ja?
- Nie pomożesz nam?
- Nie! Koń mnie kiedyś kopnął. Nie było to lekkie uderzenie.
Strasznie bolało. Nie sądzę, żeby zwierzęta specjalnie za mną przepadały –
odparł z grymasem. – Ja będę z Tess. Za godzinę powinna przyjść reszta. Znając
życie Zayn znowu się spóźni. – Uśmiechnął się. – Na razie.
- Na razie.
Patrzyła jak Styles odchodzi. Jego włosy podskakiwały z
każdym krokiem. Wyglądał jakby nucił sobie jakąś piosenkę pod nosem.
- Co ty knujesz? – mruknęła do siebie.
- Idziesz? – usłyszała głos za sobą.
Obróciła się i jej wzrok padł na Conora, który trzymał siodło
jeździeckie.
- Tak, tak – odparła i ruszyła w stronę chłopaka. – Co mam
robić?
- Potrzymaj – powiedział.
Wręczył jej siodło, które okazało się cięższe niż Mayi się
wydawało. Conor wszedł do jednego z boksów i wyprowadził konia a ciemnym
ubarwieniu. Zwierze posłusznie się go słuchało. Wziął od dziewczyny siodło i
założył je na konia.
- Wyprowadź Burbona.
- Dobrze.
Szła wzdłuż boksów, na których były plakietki z imionami
koni. Przyglądała się każdemu z nich. Peper – kasztanowy z białą plamką nad
uchem; Magnat – szary ogier; Luksus –biały z domieszką karmelu; Rambo –
idealnie czarny. I w końcu Burbon. Śnieżnobiały. Idealny.
Podeszła do konia i pogłaskała go niepewnie po szyi i
grzywie.
- Cześć śliczny.
Wyprowadziła zwierze z boku. Conor zarzucił siodło, a
następnie je przypiął.
- No dobra. Wskakuj – powiedział ochoczo.
- Co? – spytała zdumiona. – Przecież mieliśmy oczyścić boksy
i wyprowadzić konie.
- Zaraz przyjedzie Niall. Powiedział, że się tym zajmie –
odparł – Chcę cię zabrać w jedno miejsce.
- Ale ja nie umiem jeździć.
- To nic trudnego – zapewnił.
- A jak spadnę? - zaniepokoiła się
- Nie spadniesz. Będę cię asekurował.
- A jeśli...
- Maya... - westchnął zirytowany.
- Dobrze. Już wsiadam – powiedziała niepewnie.
- Włóż nogę w strzemię. – wskazał palcem. – A potem przeżuć
drugą nogę.
Maya posłusznie zrobiła co mówił i wsiadła na konia z pomocą
chłopaka. Koń poruszył się niepewnie.
- Cholera..
- Spokojnie – powiedział cicho.
Kiedy Maya w końcu oswoiła się z koniem, wraz z Conorem
ruszyli wydeptaną ścieżką wzdłuż lasu. Jechali w ciszy co dziewczynie się
spodobało. Mogła się spokoje rozluźnić i cieszyć chwilą. Rozglądała się dookoła
i pochłaniała wszystkie widoki. Słońce wschodziło coraz wyżej. Zewsząd słyszała
śpiew ptaków i dźwięki najróżniejszych leśnych stworzeń. W powietrzu unosił się
delikatny aromat trawy, lasu, kwiatów. Słyszała w oddali jakiś strumyk albo
rzekę. Pewnie pogładziła konia.
- To co chciałeś mi pokazać? – spytała z ciekawością.
- Zawsze kiedy tu przyjeżdżamy, wsiadam na konia i jadę na
polanę nad strumykiem. Jest tam pięknie – rozmarzył się. – Na środku polany
rośnie ogromna jabłonka.
- Jak długo jesteś w domu poprawczym?
- Półtora roku – odpowiedział zamyślony.
- A ile jeszcze musisz zostać?
- Skończę klasę i wracam do domu – westchnął – Mogłem
wcześniej wrócić, ale znowu wpakowałem się w kłopoty przez Harrego.
- Przez Harrego? – zaciekawiła się.
- Tsa… założyliśmy się o głupstwo i narobiliśmy trochę zamieszania
przy tym – burknął. – Nie chcę o tym rozmawiać.
- Jasne.
- Zaraz będziemy na miejscu.
Jak powiedział, tak się stało. Wjechali na rozłożystą polanę,
gdzie w centrum stała piękna jabłonka, a na skraju polany płynął wąski strumyk.
Maya westchnęła i zeszła z konia.
- Jak udało ci się znaleźć to miejsce?
- Jak pierwszy raz tu przyjechałem to sprawiałem drobne
kłopoty. Byłem wściekły na wszystko i wszystkich – zaczął niepewnie. – I wtedy
zacząłem pomagać przy koniach. Zacząłem jeździć. Ciocia Glenda to wspaniała
kobieta. To ona powiedziała mi o tym miejscu – zaśmiał się. – I od tamtej pory
zawsze tu przyjeżdżam.
- Nie dziwię się, że tu wracasz. Tu jest bajecznie –
przyznała.
- A ty? Jak długo będziesz u Margaret? – zmienił temat.
- Sąd nakazał mi tu zostać do końca roku. Kurator potem
zdecyduje czy jestem w stanie wrócić do domu i wtedy się okaże.
- Jak to się stało, że ten człowiek zginął? – spytał
niepewnie, nie chcąc urazić dziewczyny.
Maya zamknęła oczy, a fala wspomnień ją uderzyła. Pisk opon.
Krzyk ludzi. Dym. Dźwięk karetki. Panika. I jego oczy. Oczy, których nigdy nie
zapomni. Pełne bólu.
- Nie chcę o tym rozmawiać – powiedziała załamanym głosem.
Odchrząknęła próbując się nie rozpłakać. – Wracajmy już.
Pod wieczór, kiedy wszystkie prace były już wykonane Maya
była wyczerpana. Marzyła, żeby wziąć gorącą kąpiel i położyć się jak najprędzej
do łóżka.
- Maya i Harry do mnie – usłyszała głos Glendy, kiedy miała
stawiać pierwszy krok na schodach.
Razem z Harrym weszli do skromnego salonu. Na północnej
ścianie królował kominek, w którym palił się ogień. Na środku pomieszczenia
była duża kanapa ze skóry, obok stolik. Całe pomieszczenie było wypełnione
książkami i różnymi figurkami zwierząt. Nawet Mayi nie zdziwił widok jelenich
rogów zawieszonych tuż nad kominkiem.
- Pójdziecie sprawdzić czy wszystko jest pozamykane i czy
zwierzęta są w środku, a potem doniesiecie jeszcze drewna na opał.
- A Rufus? Przecież to jego robota – oburzył się Harry.
- Następnym razem kiedy zechce wam się biegać po domu
pomyślcie dwa razy – odparła.
Harry westchnął z rezygnacją i wyszedł z domu. Maya z
niechęcią ruszyła jego krokiem.
- Mogłeś mnie nie budzić – wypomniała mu.
- Mogłaś wstać jak normalny człowiek, a nie się na mnie
rzucać.
- Sam się o to prosiłeś i nie zwalaj teraz winy na mnie.
Zapadła chwilowa cisza.
- Widziałem jak z Conorem patatajaliście na koniach – zaśmiał
się z litością. – Pokazał ci jakim jest mięczakiem i niepoprawnym romantykiem?
- Nie twoja sprawa co robie i z kim się zadaję. Nie twój
zasrany interes – warknęła.
- Spokojnie księżniczko.
- Nie jestem księżniczką – prychnęła z irytacją. – Czego ty w
ogóle ode mnie oczekujesz Harry? Nie wiem. Chcesz się ze mną przespać? O to
chodzi? Chcesz mnie przelecieć jak każdą inną, tanią laskę?
- Nie powiem, że nie chcę się z tobą przespać, bo bym skłamał
– roześmiał się.
- Co cie tak śmieszy?
- Ty mnie rozweselasz. Me serce się raduje, gdy niewiasta
taka jak ty jest tak niezdecydowana.
- Przestań bredzić. Nie jestem niezdecydowana.
- Doprawdy?
Stanął i spojrzał w jej brązowe oczy, które teraz bardziej
przypominały czerń. Zbliżył się do niej tak, że nie miała gdzie uciec, mając za
sobą ścianę stodoły.
- Raz się ze mną śmiejesz i jesteś wesoła jak nigdy, a zaraz
potem jesteś jak wąż, plujesz jadem i nie dajesz się do siebie zbliżyć –
powiedział ochrypłym głosem.
- A nie przyszło ci czasem do głowy, że to przez ciebie, hm?
Gdybyś nie zgrywał takiego palanta i chojraka to może miałbyś u mnie jakieś
szanse.
- To mówisz, że jest nadzieja – powiedział wpatrując się w
jej malinowe usta.
- Tego nie powiedziałam.
- Przyznaj, że ci się podobam.
- Nie podobasz mi się.
- To jeszcze się okaże.
***
Witajcie moi kochani. Rozdział z lekkim opóźnieniem, ale miałam kapkę na głowie....
Wszystko powoli się wyjaśnia, tak jak chciałam. I będzie się działo więcej. Mogę wam zdradzić, że będzie więcej Conora i Zayna i więcej wesołych akcji także między Mayą i Harrym. Dojdzie do paru kłótni i w ogóle będzie fajnie. A co myślicie o rozdziale? I czy długość jest dobra? Mam nadzieję, że się wam podoba. Pozdrawiam serdecznie całuję i do napisania!!!!!
Pierwsza , super rozdział nie mogę doczekać się następnego!
OdpowiedzUsuńJestem nowa.
~Agata~
Co do rozdziału... Zdziwiło mnie, że Maya wyjawiła, za co trafiła do zakładu. Myślałam, że dłużej to będzie ukrywać. W końcu jest to dość osobista sprawa. Niemniej ciekawi mnie, co tak naprawdę się tam zdarzyło. Potrącili kogoś? O jeju, ale akcja *-*
OdpowiedzUsuńCo do Conora... Jakoś go polubiłam. Zdaję mi się, że ma jakieś plany w stosunku do Mayi. Byłoby ciekawie, gdyby konkurował z nią o dziewczynę :D
A ta ostatnia scena... ugh! Jak mogłaś ją zakończyć?!
Z niecierpliwością czekam na nexta. Dziś lub jutro powinien pojawić się u mnie rozdział (zmieniony adres bloga) i byłabym wdzięczna, gdybyś ty mnie o swoim też powiadomiła ;)
Pozdrawiam!
http://the-innocent-flower.blogspot.com/
Och, urwany w takim momencie?! No wiesz?! Dawaj tego jak najwięcej ;)
OdpowiedzUsuńNa samym początku...
OdpowiedzUsuń..BYŁAM DRUGA, BYŁAM DRUGA, ale mój kochany telefon jakoś nawala z komentowaniem, więc mój komentarz poszedł się.. Ekhem.. Ekhem...
Ciekawi mnie relacja Harry - Maya.
Dziwi mnie to iż każdy wyjawił swoją przeszłość w tak zaskakująco szybkim tempie.
Jakoś nie polubiłam Conora... Mhhh..
No cóż. Do następnego genialnego rozdziału. :*
xx. Niarry
czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :))
OdpowiedzUsuńDługość idealna, treść jeszcze lepsza :) Zakochałam się w tym opowiadaniu!
OdpowiedzUsuńG
E
N
I
A
L
N
E
!
!
!
Jesteś BOSKA dziewczyno! Masz wielki talent, a ja mogę tylko pozazdrościć :) Uwielbiam to opowiadanie, a także Ciebie :D Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój akcji^^
Mam nadzieję, ze będzie więcej scen z Mayą i Harrym :D One są takie świetne!
OMG już się nie mogę doczekać :P
Nicol <3
http://harrykochakotki.blogspot.com/
Rozdział długościowo ideales! No i jak zwykle napisany cudownie.
OdpowiedzUsuńPrzepraszamy, że dopiero teraz komentujemy, ale troszku na głowie ostatnio było :(
No i wreszcie się wyjaśniło dlaczego tu trafili ;)
Czyli Maya jednak jakies pozytywne emocje do Harolda czuje hehe. Ale nie dziwimy się, że jest dla niego taka wredna. Udaje wielkiego macho to mu się należy hehe :D
No ciekawe co tam dalej będzie. :**
Genialny rozdział, czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział!!!
OdpowiedzUsuńHarry <3
jak już ktoś na górze wspomniał, ciekawa jest ta relacja Maya-Harry, taka... dziwna? czekam na ciąg dalszy! ;)
OdpowiedzUsuńall-your-insecurities.blogspot.com
podałam zły adres, allyourinsecurities.blogspot.com ;)
UsuńŚwietny rozdział :) kiedy następny? czekam z niecierpliwością :3
OdpowiedzUsuńomggggggggg! Uwielbiam twoje opowiadanie! Masz OGROMNY talent *-*
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zapraszam na mój blog: http://story--of-my--life.blogspot.com/ i na blog mojej przyjaciółki: http://never-be-well.blogspot.com/