sobota, 23 listopada 2013

Pierwszy krok do wygranej

- Nie będzie aż tak źle.
- Tak myślisz?
Maya wpatrywała się w swoją nową opiekunkę, ta zaś krzątała się po kuchni i przygotowywała posiłek. Wyglądała jakby była w swoim żywiole. Z perfekcją, a zarazem z elegancją siekała warzywa, aby następnie wrzucić je na patelnię. W kuchni unosił się wspaniały zapach warzyw i przypraw.
- Tak – odparła kobieta nie przerywając gotowania. – Zadomowisz się raz-dwa, skarbie. W szkole są wspaniali ludzie, a tutaj masz moje wsparcie. Nie martw się.
Tych parę słów podniosło Mayę na duchu. Strasznie obawiała się jutrzejszego dnia, bo był to przecież jej pierwszy w nowej szkole.  Nie pomijając faktu, że od pewnego czasu nie uczęszczała na zajęcia w starej szkole.  Całe dnie spędzała w domu. Nawet ojciec nie był w stanie skłonić jej, aby wyszła do ludzi. A teraz nie miała wyboru, chyba, że chciała trafić do poprawczaka. A nie chciała.
Z rozmyślań ocknął Mayę odgłos zamykanych drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł brunet o oczach koloru nieba. Stanął i przez chwilę wpatrywali się w siebie. Mrugnął pośpiesznie i wyciągnął rękę do dziewczyny.
- Conor – powiedział wpatrując jej się w oczy,
- Maya – odparła ściskając jego dłoń.
Ten jeszcze przez chwilę wpatrywał się w jej brązowe oczy i przerzucił wzrok na panią Greer.
- Margaret, mnie i Tess nie będzie dzisiaj na obiedzie. Mamy próbę w szkole i najprawdopodobniej potrwa do wieczora – powiedział i ponownie spojrzał na Mayę.
- To może zapakuje wam trochę i zjecie na miejscu? – spytała odwracając się do chłopaka.
- Nie ma potrzeby. Zamówimy sobie coś od Arthura – dodał wychodząc z kuchni.
- Tylko wróćcie przed godziną policyjną! – krzyknęła zanim usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami.
Po obiedzie Maya zeszła do swojego pokoju, przebrała się w stare ciuchy i chwyciła farby. Na ścianie koło łóżka zaczęła malować pojedyncze, czarne pasma, nie zastanawiając się co z tego wyjdzie. Nie miała żadnego pomysłu, chciała tylko się wyżyć. Po godzinie, gdy odłożyła pędzel i przyjrzała się swojej pracy na jej twarzy pojawił się smutek. Na ścianie bowiem widniała skulona postać wśród cieni. Obraz był ciemny, smutny i odzwierciedlał uczucia dziewczyny. Po policzku postaci spływała łza, oczy miała zamknięte, a usta były rozchylone jakby nie mogła złapać tchu.
- Wow. To jest takie dołujące i… mocne – usłyszała głos Harrego za plecami.
Odwróciła się i napotkała spojrzenie chłopaka. Miał na sobie białą, opinającą jego mięśnie koszule i czarne spodnie. Pod ubraniami było widać tatuaże, które nagle zaciekawiły Mayę. Chciała wiedzieć, gdzie je ma i jakie ma.
Podszedł do niej, wyciągnął rękę i starł farbę z jej policzka. Spojrzał na jej usta i przybliżył się jeszcze bardziej.
- Masz ochotę na spacer? – spytał nie odrywając wzroku od jej ust.
- Nie mam – odpowiedziała.
Zbliżyła się do niego tak, że ich usta dzieliły centymetry.  Spojrzał jej w oczy zaintrygowany i zaskoczony. Nie spodziewał się tego.
- Ale możesz już wyjść. Chcę zostać sama – wyszeptała do jego ust.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu trafiłaś – powiedział rozbawiony.
Cień zaskoczenia, który jeszcze przed chwilą widziała w jego oczach znikł, a na jego miejsce weszła pewność siebie, władczość. Założył jej kosmyk włosów za ucho, pozostawiając dłoń na jej szyi dłużej niż było to konieczne. Uśmiechnął się szelmowsko, spojrzał na jej usta, następnie odwrócił się i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Następnego dnia Mayę obudziły głośne rozmowy. Nałożyła na głowę poduszkę i zacisnęła uszy, żeby jak najmniej do niej docierało. Ale bezskutecznie. Rozmowy się nasiliły i były coraz głośniejsze. Walnęła poduszkę w kąt i spojrzała na zegarek. Siódma rano! Dawno nikt jej nie zbudził tak wcześnie. Zazwyczaj ojciec odpuszczał sobie po dziesięciu minutach proszenia.
Niechętnie wstała z łóżka i zaspana wyszła na mały korytarzyk łączący pokoje i łazienki. Rozmowy, a raczej kłótnie dochodziły z pokoju Harrego, który był dokładnie naprzeciwko jej. Gdyby tak otworzyć ich drzwi, mogliby widzieć co drugie robi w pokoju.
Zapukała do drzwi i nastała chwilowa cisza. Maya usłyszała szmer w pokoju i po chwili Conor otworzył drzwi. Harry siedział na łóżku, które stało na samym środku pomieszczenia. Był w samych dresach, co dziewczynę lekko rozkojarzyło.
- Jakbyście mogli trochę ciszej rozmawiać, byłabym bardzo wdzięczna – powiedziała spoglądając to na jednego, to na drugiego.
Conor przyglądał jej się badawczo. Harry nie był w tyle. Omiótł dziewczynę wzrokiem, która była w krótkich spodenkach i w o dwa rozmiary za dużej koszulce.
- Wszystko czego pragniesz – odpowiedział Harry z nutą rozbawienia w głosie.
Maya zamknęła drzwi i wróciła do swojego pokoju. Już nie chciało jej się spać, choć mogła jeszcze poleniuchować, zanim wyjdzie do szkoły.
Obawiała się ludzi, ich reakcji i tego czy sobie poradzi. Nie chciała zawieść ojca, którego już nie raz zawiodła i panią Greer, która obdarza Mayę dużym zrozumieniem i wsparciem.
Założyła dżinsy, szarą bluzkę na długi rękaw, która swobodnie okalała jej szczupłe ciało, a na koniec włożyła czarne trampki.
- Nie rzucać się w oczy i wrócić do domu – mówiła do siebie.
Sięgnęła po torbę, również w neutralnych kolorach i poszła na górę.
- Idę do szkoły – krzyknęła do gospodyni.
- Już? Nie zjesz śniadania? – spytała kobieta wchodząc do salonu.
- Nie jestem głodna. Nie chcę się spóźnić pierwszego dnia – odparła i ruszyła do drzwi.
- Poczekaj. Narzucę coś na siebie i cię podwiozę – zaproponowała.
- Nie trzeba – odparła odwracając się w drzwiach. – Wczoraj Tess powiedziała mi jak trafić. Chcę się przespacerować.
- Skoro tak – odpowiedziała nieco zawiedziona. – Miłego dnia, skarbie.
- Dziękuję – odpowiedziała zamykając drzwi.

Szła powoli ze słuchawkami w uszach, pogrążona we własnych myślach. Z każdym kolejnym krokiem się zbliżała do szkoły, przez co jej stres stopniowo zaczął wzrastać. Ręce miała spocone, a serce biło jakby chciało wyskoczyć. A przecież to tylko szkoła.
Stanęła przed gmachem. Był to ceglany budynek złożony z czterech skrzydeł: w północnym i południowym znajdowały się sale lekcyjne, we wschodnim i zachodnim były między innymi stołówka, sala gimnastyczna, aula, gdzie wystawiano szkolne sztuki, a także pokoje nauczycieli w tym dyrektora, który był trenerem drużyny football-owej. Przed szkołą znajdował się parking, gdzie większość miejsc była już zajęta.
Weszła do środka i od razu serce zaczęło jej niespokojnie łomotać. Było głośno i tłoczno. Ruszyła w stronę sekretariatu. Przynajmniej tak myślała, korzystając ze wczorajszych wskazówek Tess. Dziewczyna zaoferowała jej, aby pojechały razem, lecz Maya odmówiła. Nie chciała się nikomu narzucać.
W pewnym momencie wpadła na jakąś dziewczynę, strącając przy tym jej książki. Miała piękne, ciemnobrązowe włosy, które okalały jej drobną i niewinną twarz. Spojrzała na Mayę gniewnie i zaczęła zbierać książki z podłogi.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię – odparła Maya pomagając nieznajomej.
- Nie szkodzi, ale na przyszłość uważaj – uśmiechnęła się. – Jesteś nowa?
- Tak. Wczoraj przyjechałam – odpowiedziała. – Jestem Maya. Mogłabyś wskazać mi sekretariat?
- Jasne, nie ma sprawy. Ja jestem Jane – odparła. – Chodź za mną – dodała i bez odpowiedzi  ruszyła przez zatłoczony korytarz.
Ludzie ustępowali jej z drogi, jakby się bali, że zaraz wybuchnie. Spuszczali głowy i odchodzili, albo zajmowali się czymś innym byle tylko nie zwracać na siebie uwagi Jane. Maya w milczeniu przyglądała się reakcji ludzi, którzy przyglądali jej się niepewnie. Szeptali coś do siebie i pokazywali palcem na dziewczynę. No to nici w nie rzucaniu się w oczy.
Razem z Jane weszły do sekretariatu. Kobieta za biurkiem uniosła głowę i gdy dostrzegła Jane na jej twarz wstąpił grymas niezadowolenia.
- Dyrektor już czeka – powiedziała do niej.
Jane bez odpowiedzi ruszyła w stronę drzwi po drugiej stronie pomieszczenia.
- Dzień dobry, nazywam się Maya Rauly. Miałam się zgłosić po plan lekcji – powiedział uśmiechając się lekko.
- Dobrze, już drukuje – odparła kobieta i wstukała coś w komputer.
Po chwili podała Mayi wydruk z nowym planem lekcji.
- Pójdź do skrzydła północnego, pierwsze drzwi po lewej – powiedziała kobieta.
Maya trafiła bez problemu do klasy. Weszła i omiotła wzrokiem pomieszczenie. Podeszła do nauczyciela. Był to puszysty mężczyzna sporo po czterdziestce, ze spodniami wysoko podciągniętymi przez szelki, a do tego miał zielony krawat w prążki. Całość dopełniały drobinki potu na jego pulchnej twarzy i koszuli.
- Dzień dobry, jestem Maya Rauly. Nowa uczennica – powiedziała uśmiechając się skromnie.
- Tak, zostałem poinformowany – odwzajemnił uśmiech. – Ja nazywam się Ronald Kligins i nauczam matematyki. Proszę, znajdź sobie wolne miejsce.
Dziewczyna posłuchała i ruszyła na sam tył sali w wolne miejsce obok przystojnego bruneta.
- Wolne? – spytała.
- Jasne, siadaj – odparł ocierając swoje zaspane oczy. – Witamy na lekcji Pot-mana. Jestem Arthur.
- Maya – odparła i usiadła w ławce.
- Czemu przeniosłaś się w środku roku szkolnego? – nagle spytał.
- Miałam problemy z nauczycielami – skłamała.
W tym momencie do sali wszedł spóźniony Harry. Można było usłyszeć stłumione westchnienia niektórych dziewczyn Już było z dziesięć minut po dzwonku, a on wszedł jak gdyby nigdy nic. Spojrzał na Mayę, a potem na Arthura i spiorunował go wzrokiem.
- Lepiej trzymaj się od niego z daleka – powiedział Arthur stłumionym głosem.
- Czemu? – zaciekawiła się spoglądając ukradkiem na Harrego, który usiadł dwie ławki przed nią.
- Jeszcze się przekonasz – odparł i na tym skończyła się cała konwersacja między nimi.
Po dzwonku na przerwę Maya kupiła sobie wodę z automatu, a następnie znalazła swoją szafkę. Wymieniła książki i ruszyła na biologię.
Jak na razie dzień mijał spokojnie i bez żadnych komplikacji, co niezmiernie cieszyło Mayę. Nikt tak naprawdę nie zwracał na nową dziewczynę uwagę. Ot, kolejna nudna uczennica. Można by rzec, że się zrelaksowała, a po porannym stresie nie było śladu.
Idąc do klasy zauważyła Arthura. Ruszyła w jego stronę, ale gdy tylko ją zauważył odwrócił głowę i przyśpieszył kroku, żeby się na nią nie natknąć. Nawet usiadł gdzie indziej. Ale najdziwniejszy był siniak pod jego prawym okiem, którego jeszcze godzinę temu nie było. Usiadła zdezorientowana na swoim miejscu i spojrzała na Harrego, który opierał się szarmancko na krześle z zadowoloną miną, wpatrywał się w Arthura.

***

No i jest kolejny rozdział, z którego nawet jestem zadowolona. Dodałam późno, bo zazwyczaj wieczorami je dopracowuje. Jakoś lepiej mi się myśli. No i standardowe pytanie: co myślicie i czy się podoba? Jak myślicie co wyniknie dalej? Kolejny rozdział postaram się dodać w poniedziałek, najpóźniej we wtorek. Buziaki! Do napisania!
EDIT* Rozdział pojawi się jutro (środa 27/11), ponieważ nie jestem w stanie się dzisiaj wyrobić. Szkoła, warsztaty, dom... przepraszam i do jutra <3




11 komentarzy:

  1. Widzę, że masz jakiś pomysł na to opowiadanie, co jest wielkim plusem. No chyba, że jedziesz na całkowitym spontanie. :-)
    Bardzo zainteresował mnie wontek z Harry'm. Może bardzo spodobała mu się Maya? Albo po prostu jest głupim, zadufanym w sobie przystojniaku?
    Sama nie wiem. Widzisz jak potrafisz zaciekawić człowieka?
    Ach, genialne :D
    Nie wspomnę o cudownym wyglądzie...

    Czekam na next i zapraszam do mnie na nowy rozdział.
    Youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com
    Xx Niarry

    OdpowiedzUsuń
  2. Osz ten Harry, łobuz z niego!
    Wydaje mi się, że on teraz dla zakładu chce zdobyć Maye, a potem się w niej zakocha itp. *.*
    Chociaż zaintrygowała mnie sytuacja z Connorem i Stylesem, a pierwszą moją myślą było utożsamienie ich z gajami :3
    Muszę przyznać, że ta przerwa wyszła Ci na dobre. Kurcze, piszesz tak dobre rozdziały, że nawet boję się to pisać, byleby nie zapeszyć. Naprawdę, zazdroszczę Ci takiego talenu, jest wielki.
    Co do "our blog" (tak go nazywam, w związku z tym, że nie ma jeszcze nazwy xd),
    obawiam się, że z GG nici, bo ja takowego nie posiadam, a poza tym, porywam laptopa, gdyż mój komputer się naprawia :3
    Co do naszego wspólnego bloga, nie jestem pewna, czy uda nam się go założyć "za chwilę". Po prostu chcę teraz poświęcić się mojemu, bo jak już wspominałam, nie umiałabym go tak zostawić.
    Po drugie - nauka. Tego cholerstwa jest tak dużo, że masakra jakaś! I tak staram się nie poświęcać jej całego swojego czasu, ale na jakieś oceny trzeba wyrobić.
    No i po trzecie, nie chcę się brać do czegoś, a potem Cię zawieść. Myślę, że niedługo już dokończę pisać YTMBA i przy dodawaniu będą tylko poprawki i będziemy mogły zacząć naszego (nawet nie wyobrażasz sobie, jaką miałam podjarę, jak mi to zaproponowałaś ;ooo)
    Pozdrawiam,
    Klaudia.
    + mój e-mail to nuttellkaaa@gmail.com
    ale go nie używam. Napisz tam do mnie, a ja wtedy podam Ci mój aktualny, ponieważ nie chcę publikować go tutaj, żeby nie było kwasów czy coś ; //

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno natrafiam t Twój blog i powiem "Lubie to", naprawdę podoba mi się ta historia, początki zawsze są trudne, ale nie w Twoim przypadku, bardzo polubiłam Mayę, oraz zaintrygował mnie Harry. Czyżby z niego był jakiś bad boy?Twój styl bardzo mi się podoba nawet nie zauważyłam aż przeczytałam cały rozdział. Jestem ciekawa Twoich dalszych pomysłów, wydaje mi się, że ta historia będzie niebanalna. Widziałam też oba zwiastuny i powiem, że są GENIALNE, naprawdę bardzo fajnie zrobione. Arthur mrrr...ciekawe co mu zrobił Styles? A z tym zakładem to b.fajny pomysł, ale coś czuje, że Harry nie wygra go tak łatwo, jeżeli w ogóle wygra XD. Ogólnie rzecz biorąc bardzo mi się podoba to co piszesz. Jestem ciekawa nowych wątków i chciałabym poznać Historię May (nie wiem czy dobrze napisałam) Tag że kochana pisz dalej,bo ja już łaknę nowych rozdziałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, jesteśmy po prostu zachwycone tym blogiem!
    Nie dość, że piszesz bardzo ciekawie to te postacie maa niesamowite osobowości.
    Szczególnie Harry wydaje się być zadufanym egoistą (ale jaki jest w środku tego nie wiadomo)
    No i Jane jest postarchem szkoły normalnie hehe ciekawe co pzreskrobała???
    hmmm. no cudo, cudeńko.. Czekamy na kolejny rozdział...
    A teraz zabieramy się do czytania poprzednich rozdziałów bo jesteśmy tu po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni! Pozdrowionka:*


    OdpowiedzUsuń
  5. Hej:)
    No dobra....może uznasz mnie za jakaś idiotę , ale.....prowadziłaś może bloga : wish-you-were-here1 ?
    Jak nie to sorry ...ale tak jakoś mi się po nicku skojarzyło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że tak! Ojeju! Musiałam niestety usunąć konto, a wraz z nim przepadły moje opowiadania. Czytałaś moje wcześniejsze opowiadanie?

      Usuń
    2. Oczywiście że tak!
      To było pierwsze opowiadanie które czytałam z tak wielkim zapałem!!
      Nawet nie wiesz co przezywalam , kiedy pewnego dnia chciałam przeczytać je od nowa i okazało sie że je usunęłaś:)
      Czytałam rownież twoje inne opowiadania :)
      Mam nadzieje że to opowiadanie będzie równie fajne co twoje poprzednie :)

      Usuń
    3. Dziękuje Ci za te miłe słowa. Ja również mam taką nadzieję i postaram się sprostać twoim oczekiwaniom. Serdecznie pozdrawiam!! :*

      Usuń
  6. Cudowny rozdział ♥ Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej! Musisz szybko dodać kolejny. :>

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie będę w żaden sposób oryginalna, gdy stwierdzę, że zatrzymał mnie tu na dłużej śliczny szablon. Ja w ogóle niestety jestem wzrokowcem, więc jak natykam się na coś nowego i ma brzydkie opakowanie, to zazwyczaj omijam, choć oczywiście nie jest to stała zasada. Z czystym sumieniem, po przeczytaniu notek zamieszczonych na Twym blogu mogę stwierdzić, iż doczekałam się czegoś, czego nie spodziewałam się w żadnym wypadku. Pomysł na tę historię jest ciekawy, także mam zamiar nadal poznawać treść.

    http://other--than--all.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń