- Nie mogę uwierzyć, że znowu to zrobiliście! Nie macie nauczki
po ostatnim razie?
Cała dziewiątka siedziała w salonie. Była siódma nad ranem. Maya
zbytnio nie wiedziała o co chodziło z tym ostatnim razem, ale nie miała odwagi
o to zapytać. Pani Greer oraz państwo Lightwood nie spali już od dobrych kilku
godzin, zamartwiając się, gdzie są dzieci. Zayn tuż po tym, gdy zorientował
się, że nie ma nigdzie Tess i, że nie mogą jej znaleźć, zadzwonił do Margaret i
wszystko jej powiedział. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Wydzwaniali
do każdego po kolei. Ale wszyscy zostawili telefony w samochodzie. Oprócz
Zayna, oczywiście. To dało kolejny powód do kłótni i kazania, na temat ich
nieodpowiedzialności.
Kiedy Tess pojawiła się przy samochodzie wszyscy spojrzeli na
nią zszokowani. Pierwsza ocknęła się Maya, która podbiegła do niej i ją
przytuliła. Tess się od niej oderwała i mruknęła, że nic jej nie jest. O to
była cała rozmowa między nimi. Zaraz po niej przyszedł Zayn blady jak ściana.
On także z nikim nie rozmawiał. I jak można się domyślić, droga powrotna na
wieś odbyła się w kompletnej ciszy.
- To było skrajnie nieodpowiedzialnie z waszej strony –
wtrącił się Samuel. – Powinniście nas zawiadomić, że jedziecie na imprezę, a
nie do Rufusa!
Maya potem się dowiedziała, że wszyscy zgodnie mówili, że
mieli zamiar jechać na ognisko do domu Rufusa. Dziewczyny wtedy przy tym nie było, a potem
się już nikt tym nie martwił.
- Nie planowaliśmy… - zaczął Zayn, ale gdy Samuel spiorunował
go wzrokiem, zwiesił głowę.
- A gdyby naprawdę komukolwiek z was się coś stało, to gdzie
ja was bym szukała? – kontynuowała Margaret. – Gdyby nie Zayn to pewnie nikt
nie raczyłby nas poinformować o zniknięciu Tess.
- Wyszłam tylko na spacer, nic się nie działo… - zaczęła
Tess.
- Byłaś na dachu siedmiopiętrowego budynku i chodziłaś po
skraju dachu. To nazywasz spacerem? – wtrącił Zayn.
- A co cie to obchodzi co ja tam robiłam? To nie twój
interes! – odburknęła.
- Dużo mnie to obchodzi, bo przyjechaliśmy razem i mieliśmy
wrócić razem, a ciebie nie było!
- To trzeba było mnie zostawić w spokoju! – krzyknęła drżącym
głosem.
- Cisza! – Wtrąciła się Glenda. – Nie będziecie się teraz
kłócić! Stało się! Wy – zwróciła się do Zayna, Molly, Nialla, Rufusa i Liama. –
Wasi rodzice zostaną poinformowani o tym wybryku i nie wywiniecie się od
dodatkowych prac na farmie. Już ja o to zadbam. A wy – spojrzała na Tess, Mayę,
Harrego i Conora. – Pani Greer zdecyduje jaka będzie wasza kara. – Spojrzała na
kobietę, która ledwo powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć ze złości. Kiwnęła
tylko głową nie odzywając się więcej. – Możecie na razie iść.
W samochodzie panowała zupełna cisza, a napięcie, które
wisiało w powietrzu było tak gęste, że można było je ciąć nożem. Tess siedziała
z przodu zapatrzona na drogę, która rozpościerała się przed nią i nie
odpowiadała na żadne pytania, ani nie dołączała do rozmowy, o ile jakaś się
pojawiła. Pani Greer, siedząca za kółkiem również milczała. Wcześniejsza kłótnia ją zmęczyła. Maya siedziała między pozostałą dwójką, w razie
nieprzewidzianego konfliktu. Próbowała zagadywać każdego i wciągnąć w rozmowę,
ale po kilku próbach sobie odpuściła.
Z jednej strony cieszyła się, że wraca. Szkolna rzeczywistość
i te sprawy. Ale z drugiej strony obawiała się powrotu. Nie cieszyła ją
perspektywa spotkania Jane czy Louisa. Ale za to chciała także porozmawiać z
Arthurem, bo wcześniej nie miała zbytnio okazji. Chciała go przeprosić za Harrego
i jego zachowanie i po prostu się zaprzyjaźnić, bo kiedy go poznała wydał się
ciekawą osobą.
A przede wszystkim obawiała się Harrego. Była zdezorientowana
i w zupełnej rozsypce. Nie wiedziała co o nim myśleć. Najpierw zadufany w sobie
dupek, a potem przyjazny chłopak, który skrywa prawdziwe oblicze. Jak Harry się
zachowa kiedy wrócą? Czy się zmieni? I czy jego charakter podczas pobytu na wsi
był tylko po to żeby się do niej zbliżyć i wykorzystać? Może to była kolejna z
wielu jego masek.
- No i dojechaliśmy – oznajmiła Margaret wjeżdżając na
podjazd.
Wszyscy bez słowa wyszli, wzięli swoje bagaże i ruszyli do
siebie. Maya zeszła ze schodów, ciągnąc za sobą torbę, która wydawała irytujący
stukot, gdy uderzała o każdy kolejny stopień i dociągnęła ją do swojego pokoju.
- Harry i Conor – zawołała Margaret z góry. – Przyjdźcie na
moment.
Maya spojrzała na Stylesa, który właśnie przechodził obok jej
pokoju. Nie był w ogóle zaskoczony, że pani Greer prosi ich na rozmowę. Rzucił
swoje torby do pokoju i ruszył na górę. Zaraz po nim ze swojego pokoju wyszedł
Conor i ruszył w ślad za Harrym.
Dziewczyna zamknęła drzwi. Nie chciała słyszeć rozmowy. Otworzyła
walizkę i zaczęła wyjmować ciuchy i je
układać. Wyciągnęła fototapetę i od razu zawiesiła ją w miejsce, gdzie
zaraz po przyjeździe namalowała czarną, smutną postać.
Gdy miała już wszystko poukładane postanowiła pójść do Tess i
porozmawiać z nią o poprzedniej nocy. Wcześniej nie było kiedy porozmawiać, a
teraz była wolna.
Zastukała do drzwi, ale odpowiedziała jej cisza. Zapukała
jeszcze raz z większą siłą. Nadal nic. Sięgnęła do klamki, ale w tym samym
momencie drzwi się otworzyły i stała w nich Tess.
- Chciałam porozmawiać – powiedziała.
- Wchodź. – Odsunęła się od drzwi.
Maya rozejrzała się po pokoju i powaliła ją różowość pokoju
Tess. Roże ściany, różowe meble, różowe łóżko i dywan, a nawet różowe biurko.
- Jej – wykrztusiła. – Tu jest…
- Słodko. Tak wiem – dokończyła rudowłosa.
- Pozytywnie – poprawiła i usiadła na łóżku. – Przepraszam,
że z tobą wtedy nie porozmawiałam. Czułam, że coś się stało, a nie zachowałam się jak
na przyjaciółkę przystało – dodała po chwili.
- Niepotrzebnie mnie przepraszasz, ponieważ wszystko jest
dobrze – odpowiedziała beznamiętnie.
- Ale byłaś przybita, a potem zniknęłaś i tak długo cię
szukaliśmy i myśleliśmy, że…
- Niepotrzebnie mnie szukaliście, bo nic wielkiego się
niestało – warknęła chłodno. – Owszem, na początku było mi źle i byłam zła, ale
potem mi przeszło. A z imprezy wyszłam, bo nie miałam ochoty dalej się bawić.
Chciałam się przewietrzyć. Tyle.
- Ale Zayn mi powiedział, że wy…
- Zayn jest już nieistotny. – Kolejny raz jej przerwała. –
Owszem, kocham go i owszem, nic nas już nie łączy. Już mi nie zależy.
- Ale…
- Maya – westchnęła zirytowana. – Czuję się świetnie, nie
musisz się o mnie martwić. To tyle na ten temat… Chciałabym zostać sama, jeśli
pozwolisz.
Maya zamknęła rozdziawione usta i wyszła z pokoju. Stała
jeszcze chwilę nie pojmując co się stało z Tess. Nie rozumiała jej
zachowania. Nie oczekiwała, że zastanie ją w rozpaczy czy na granicy załamania.
Oczekiwała jakichkolwiek emocji z jej strony, a ona była oziębła i chłodna, jak
nie Tess. Jakby Zayn w ogóle jej nie obchodził. Zdała sobie sprawę, że tak
naprawdę nie zna Tess.
- Cholera – mruknęła przeciągle pod nosem.
Poszła na górę gdzie zastała Margaret siedzącą w zamyśleniu
przy kominku. Jej kręcone włosy okalały jej twarz jak aureola. Miała założone
dłonie na kolanach i wpatrywała się popiół. Chłopaków nigdzie nie było.
- Jesteś jeszcze na nas zła? – spytała.
Kobieta jakby ocknięta ze snu spojrzała na Mayę i się
delikatnie uśmiechnęła.
- Już nie – powiedziała spokojnie, ze znużeniem.
- Przepraszam, nie chcieliśmy cię niepokoić – zapewniła ją.
Margaret się zaśmiała.
- Zawsze się będę o was niepokoić, taka moja rola. –
Uśmiechnęła się. – Byłam zła, że nie powiedzieliście mi gdzie tak naprawdę
idziecie, a kiedy Zayn zadzwonił i powiedział, że nie możecie znaleźć Tess…
byłam jednym, wielkim kłębkiem nerwów. – Zaśmiała się. – Złym kłębkiem nerwów.
- Przepraszam.
- Nie rozumiem czemu mi nie powiedzieliście, przecież możecie
mi zaufać – westchnęła. – Zgodziłabym się, żebyście pojechali. Czy aż tak dużo
od was oczekuję?
- Moje słowa nie cofną czasu, ale mogę ci obiecać, że to
więcej się nie powtórzy – zapewniła.
- Trzymam cię za słowo – powiedziała. – Najważniejsze, że
Tess się nic nie stało.
Maya nigdy nie czuła się tak źle. Zawiodła Margaret i
nadużyła jej zaufania. Czuła się z tym źle, a po tej rozmowie jeszcze gorzej,
ponieważ widziała zawód w oczach opiekunki.
Wróciła do swojego pokoju. Wzięła prysznic i położyła się spać. Dopiero kiedy położyła
się do łóżka poczuła prawdziwe zmęczenie. Zasnęła w mgnienia oku.
Rano wstała cała obolała. Bolały ją łydki, plecy i pupa.
Wstała z wielkim wysiłkiem, nie tylko przez ból. Była siódma rano i musiała się
wyszykować do szkoły.
Wygramoliła się z łóżka i poszła pod zimny prysznic, który o dziwo
ją dobudził. Ubrała się w pierwsze lepsze, wygodne ciuchy. Przeczesała włosy i
wyszła, nie zważając na wygląd czy śniadanie. Nie dzisiaj.
Postanowiła, że nie pójdzie na pierwszą lekcję. Nie uśmiechało
jej się patrzeć na Pot-Mana, który co rusz unosił spocone ręce. Usiadła koło
szafki i czekała na dzwonek. Na korytarzach był pusto. Po pięciu minutach
przysiadł się do niej Harry, który wszedł przed chwilą do szkoły.
Maya oparła głowę o szafę i przechyliła głowę spoglądając na
niego.
- Cześć – przywitał się.
- Cześć.
- Nie jesteś na lekcji? – zapytał.
- Jak widać – odparła. – Jakoś nie miałam siły doczłapać się
do klasy.
Harry zaśmiał się i dopiero na nią spojrzał.
- Co mówiła Margaret? – spytała nie odrywając wzroku od
niego.
- Że ją zawiedliśmy i że się tego po nas nie spodziewała. Pytała
się o bójkę i wygłosiła kazanie na temat odpowiedzialności, bezpieczeństwa,
naszej przyszłości i jeszcze paru rzeczach. – Odwrócił wzrok.
- Acham – mruknęła, czując, że chłopak nie chce drążyć
tematu.
- Spotkamy się później? – spytał po dłuższej ciszy.
- Możemy – odpowiedziała, zanim pomyślała na co się godzi.
- No to jesteśmy umówieni.
Wstał z podłogi i na chwile jeszcze przed nią kucnął. Podparł
się o jej kolana i pochylił się ku niej. Delikatnie ją pocałował, wstał i
odszedł.
***
No i mamy kolejny rozdział. Przepraszam, że o tak późnej
porze, bo już jest po północy, ale o takich godzinach najlepiej mi myśleć. Jest
cicho i na spokojnie mogę dopracować rozdział. Za wszelkie błędy przepraszam.
Jutro… dzisiaj przeczytam to jeszcze raz , wyłapię błędy i poprawię. Teraz
kleją mi się oczy. Mam nadzieję, że
rozdział się podoba i do następnego, pewnie w czwartek cały, albo we wtorek
część. Całuję i pozdrawiam! Dobranoc :*
+ Dziękuje za 10.000 wyświetleń! Jesteście wielcy!
Pierwszaa <33 Kocham to opwoiadanie *.*
OdpowiedzUsuńOooo, ten całus na koniec był uroczy <3 Świetnie, że Tess nic się nie stało, ale nadal się o nią martwię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny,
http://gangsterzyzprzypadku.blogspot.com/
Świetny rozdział, z resztą tak samo jak reszta opowiadania ... Nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńFantastyczne :D Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńWohoh... :D
OdpowiedzUsuńWidzę tutaj romansik *szczerzy się jak idiota*. :D
No cudowne są te twoje rozdziały, cóż więcej mogę tu napisać? Nie mam słów! ♥
xx. Niarry
next;*
OdpowiedzUsuńSUPER <3 Oni sie umówili, oni się umówili^^ Ahahah *zaciesz*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ;)
http://harrykochakotki.blogspot.com/
Super :*
OdpowiedzUsuńPost oczywiscie super!
OdpowiedzUsuńMimo zapewnienien Tess i tak sadze ze bedzie jeszcze jakas akcja z nia i Zaynem! ;D
Oni sie umowili! Oni sie umowili! Jej!
Juz nie moge doczekac sie kolejnego posta!
Ciekawe co z tego wyniknie!
PS Jak widzisz wszyscy sa najbardziejciekaei tego ich spotkania.
SZYBKO NEXT!
Switna koncowka z tym pocalunkiem
UsuńAaaaa przeczytałam wszystko i cię kocham! Piszesz fenomenalnie! Czekam z niecierpliwością na next ^▽^▽^
OdpowiedzUsuń